Kolizja - kto zapłaci odszkodowanie?

Sprawa jest nie nowa, sprzed kilku miesięcy, ale trwa, a z punktu widzenia ubezpieczyciela daleko jeszcze do jej zakończenia. Chodzi o poważną kolizję, w której ucierpiały aż cztery samochody. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nie ma tu żadnych wątpliwości.

Dwoje młodych ludzi było na imprezie. Oboje wypili, on więcej, ona mniej. Pomimo tego zdecydowali się wracać samochodem, którym przyjechali na imprezę. Dziewczyna, która jak powiedziałem wcześniej, wypiła niewiele alkoholu postanowiła siąść za kierownicę. Oczywiści nie powinna była tego robić, jednak podjęła taką decyzję.

Jadąc straciła w pewnym momencie panowanie nad samochodem. Efekt – staranowane kilka samochodów. Przybyła na miejsce policja stwierdziła „stan wskazujący” a badanie alkomatem w pełni potwierdziło to przypuszczenie. Wszystko więc wydawałoby się jasne. Pijany kierowca powoduje kolizję i winien ponieść wszelkie konsekwencje swego czynu. A ubezpieczenie, no cóż czytelnicy wiedzą jak to wygląda, od tego są przepisy o obowiązkowym OC i ogólne warunki ubezpieczenia.

Tak się jednak składa, że auto trafia do mojego znajomego, który ma zakład naprawy samochodów. Faktem jest, że nie powinno tam trafić. W tej sytuacji powinno raczej znaleźć się na policyjnym parkingu, gdzie oględzin mógłby dokonać rzeczoznawca wyznaczony przez ubezpieczyciela.

Jednak trafia ono do mojego znajomego, zostawmy na boku przyczynę tego stanu rzeczy. Jest on doświadczonym mechanikiem samochodowym a przy tym człowiekiem skrupulatnym. Oglądając samochód zauważa, że coś jest nie w porządku z tylnym zawieszeniem. Auto nie jest nowe, ma kilka ładnych lat spędzonych na polskich drogach (to ważne). Bliższe oględziny ujawniają urwanie się tylnego wahacza. Bez najmniejszych wątpliwości przyczyną tej awarii nie mogła być kolizja, jako że uderzenia dokonane były przodem i bokiem samochodu sprawcy.

I tu sytuacja zaczyna się nieco zmieniać. Biegły stwierdza, że przy takim uszkodzeniu zawieszenia, nawet gdyby kierowca był trzeźwy jak dziecko w kołysce, utrata panowania nad pojazdem była nieunikniona. Dla niego jest to rzecz nie budząca wątpliwości.

Pojawiają się zatem dwie sprawy, w gruncie rzeczy od siebie niezależne. Jedną jest nie budząca wątpliwości nietrzeźwość kierowcy. Rzecz, która znajdzie swój epilog w sądzie, gdyż mamy tu do czynienia z przestępstwem. Ale problemem jest to, że główną przyczyną zdarzenia nie był stan trzeźwości kierowcy a awaria samochodu. Dlatego adwokat prowadzi sprawę w kierunku zmiany kwalifikacji prawnej czynu. Winą kierującej jest jego zdaniem „tylko” prowadzenie pojazdu po spożyciu alkoholu, natomiast kolizja nie ma z tym faktem nic wspólnego. I rzeczywiście trudno jest odmówić temu rozumowaniu słuszności.

• ??? (1)
  2010-01-26 10:43 wtorek ~Krzysztof G. Kawałowski www.iOdszkodowania.pl | [+] odpowiedz
  Panie Leszku, stan faktyczny jest nieco zagmatwany, jednak odnoszę wrażenie, że tonący brzytwy się chwyta. Proszę zwrócić uwagę na dwa aspekty własnego opisu: 1. stuki w zawieszeniu tylnym były sł... czytaj dalej »
  Zobacz odpowiedzi (1)